sobota, 12 marca 2016

Tylko reguł żal

Funkcjonuje taki zarzut wobec składu TK, że jest on zbyt mało pluralistyczny, co ma w ogóle podważać legitymację Trybunału. Zgoda tylko, co do tego, że sędziowie nie są w pełni obiektywni. Ci nowi też - albo przede wszystkim - są tego dowodem. Swoją drogą, runął właśnie mit niezawisłości. Gdyby istniała, to by nie było całego tego boju o TK. 

Ale do rzeczy: ów brak pluralizmu jest logiczną konsekwencją pewnego politycznego konsensu co do reguł wyboru składu TK. Konsensu, którego wcześniej nikt nie kwestionował. 10 sędziów zostało wybranych głosami głównie PO dlatego, że to ta partia jako pierwsza dwukrotnie z rzędu wygrała w Polsce wybory i przez 8 lat mogła korzystać z owoców tego konsensu. Dotychczasowy skład TK nie był efektem "inwazji" sędziów sympatyzujących z PO na tę instytucję, ale zostali oni w pełni legalnie nominowani do tego gremium z woli większości parlamentarnej. Zastrzegam, że czerwcową próbę "skoku" na TK wykonaną przez PO właśnie oceniam  akurat jako działanie w pełni bezprawne, co zresztą TK wytknął w swoim orzeczeniu. Pomijając jednak ten fakt zadajmy sobie pytanie: jak wyglądałby skład TK, gdyby PiS wygrało wybory w 2019, a może jeszcze w 2023? Zapewne pełny pluralizm. 

Trudno sobie wyobrazić dziś publiczną wypowiedź jakiegoś polityka w tonie: "uważam ten skład za mało pluralistyczny, ale uznaję ten fakt przez wzgląd na szacunek dla reguł gry, które muszą być stałe i takie same dla wszystkich".

Wojna o TK zniszczyła jedno: polityczną i społeczną prawomocność reguł gry, na mocy których wybierano skład Trybunału. Choć nie były doskonałe, to jednak zapewniały względną sprawiedliwość, uzależniając wpływ partii politycznych na skład TK od wyniku wyborczego. To chyba największa strata.