piątek, 14 listopada 2014

Dżuma czy cholera?

Czasem sytuacja wydaje się tragiczna. Pozostaje wybór między dżumą a cholerą. Dla wielu z nas - Obywateli - nawet dosyć często. A niepotrzebnie.

Przykład:
Kilka miesięcy temu odbyły się wybory do Parlamentu Europejskiego. Na pytanie - zadawane już po wyborach - o to, ile komitetów wyborczych wówczas startowało wielu ludzi odpowiada: 4, może 5, czasem 6. Kiedy przychodzi je wymienić, to padają nazwy: PO, PiS, SLD, PSL, rzadziej inne. Tymczasem w wyborach brało udział 12 komitetów, w tym 9, które zarejestrowały listy w całym kraju.

Wniosek:

Im mniej wiemy na temat oferty politycznej, tym w większym stopniu jesteśmy przekonani, że nie ma z czego wybierać. Tym częściej dochodzimy do przekonania, że nie warto głosować, bo ten głos niewiele (czytaj: nic) nie zmieni.

Media, przyznając (choćby w serwisach informacyjnych) nieporównanie więcej czasu największej partii rządzącej i największej partii opozycyjnej, a także wszystkim ugrupowaniom parlamentarnym formatują naszą świadomość. Wyznaczają nam pewne ramy, poprzez które patrzymy na politykę i stwierdzamy, kogo należy brać pod uwagę głosując w wyborach.

Są takie okręgi wyborcze, gdzie koncentracja głosów na dwóch formacjach jest tak duża, że cała pula mandatów przypada tylko im. Jak choćby w Nowym Sączu (okręg 14):


www.pkw.gov.pl

Albo w Chrzanowie (tzw. okręg Kraków I, nr 12):

www.pkw.gov.pl

W tym sensie przekazy medialne wzmacniają tzw. "efekt Mateusza" (z Ewangelii św. Mateusza: Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma). Te ugrupowania, które w wyborach parlamentarnych przekroczyły próg wyborczy zyskują jeszcze więcej: pieniędzy (dotacje budżetowe) i rozgłosu (widoczność medialna). Te z kolei, które nie zdobyły mandatów w trakcie kadencji tracą dystans do pozostałych.

Do tego dochodzi "upośledzona" pozycja wszystkich ruchów o niepolitycznym charakterze, których głos - choć często bardzo racjonalny i warty upublicznienia - ginie w przestrzeni, której nikt nie widzi i nie słyszy.

To jeszcze nie oznacza, że nie warto głosować na wielkie partie polityczne. Z ich list często startują bardzo wartościowi kandydaci, których - "stety, niestety" - nie znamy z telewizora. Wybory samorządowe to także szansa na pokazanie się w lokalnej przestrzeni publicznej mniejszych partii politycznych, ruchów miejskich czy społeczno-politycznych alternatyw.

"Światły Obywatelu" - szukaj, pytaj, krytykuj, zadawaj pytania - politykom, ale przede wszystkim sobie. Czy wiem, z czego mogę wybierać? A może po raz kolejny stanę się narzędziem reprodukowania starej elity politycznej?


Zobacz źródło

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz