Wyniki tego, słynnego już, badania prezentują się następująco:
Pytanie, czy jest się czym emocjonować? Zależy kto. Dziennikarze - i owszem, wszak każdy "niestandardowy" news to świetny produkt, który na skomercjalizowanym rynku komunikacji politycznej rodzi pewne zyski. Politycy? Również, szczególnie ci, którzy "rzekomo" zyskują, a nie tracą. My, obywatele? No właśnie, czy dzięki tej informacji jesteśmy mądrzejsi?
Otóż, trudno powiedzieć:) Ale spróbujmy wskazać niemal lustrzane odbicie tego przypadku z 2010 roku.
Rządząca wówczas już 4 rok Platforma Obywatelska (z PSL) stała się wówczas "bohaterką" podobnie dramatycznej narracji zainicjowanej (i szybko porzuconej, jak się potem okazało) przez redakcję Faktów TVN. Oto, spokojny i (wydawało się) zabetonowany krajobraz polityczny zrazu został porażony spektakularną wieścią: "Wielki sondażowy upadek Platformy". Jak na prawdziwego newsa przystało, zapowiadano go od dwóch dni. Wszak, napięcie musi rosnąć z minuty na minutę. I stało się:
Platforma, wg sondażu, traciła 9%, choć wciąż była liderem z 37%-owym poparciem, przed PiS (28%), SLD (11%) i PSL (5%).
Nawet Sławomir Nowak z trudem ukrywał emocje:
"Ja się przejąłem tym sondażem. Uważam, że trzeba szukać w sobie pewnych słabości. Ostatnie tygodnie były czasem trudnym dla PO".
Czy wówczas było się czym emocjonować? No właśnie, jak donosił "Newsweek" z 13 stycznia:
"Według najnowszego sondażu „Gazety Wyborczej” PO może wciąż liczyć na solidne 46 proc. i o 20 punktów wyprzedza PiS".
Dlatego, zanim zaczniemy wieszczyć nowe rozdanie, lub (jak to robią obrońcy status quo) pomstować na "skompromitowaną firmę badawczą" - ZACZEKAJMY, choć parę dni. Kolejne sondaże albo potwierdzą wcześniejszy trend, albo wyznaczą nowy.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz