piątek, 7 kwietnia 2017

Pluralizm propagandy [OPINIA PUBLICZNA]

Jedną z najbardziej kluczowych kwestii, leżących u podstaw każdej demokracji i warunkujących jej jakość - twierdzi zmarły przed trzema dniami włoski socjolog polityki Giovanni Sartori - jest autonomia opinii publicznej. W jakim stopniu opinia zwykłego obywatela realnie jest jego własną opinią, sformułowaną na gruncie obiektywnej - choć nie jednostronnej - informacji, w jakim zaś stopniu jest mu narzucona z góry: przez dziennikarzy, publicystów, polityków i innych przedstawicieli elit symbolicznych? To wprawdzie pytanie o kondycję poznawczą tego obywatela, nie tylko o skalę manipulacji, jaka się dokonuje za sprawą owych elit. Czy obywatel chce i potrafi tę autonomię obronić?

Argumentem przeciwko tej tezie jest zjawisko, które obserwuję dzisiaj nie po raz pierwszy, a które nazywam rytualizacją opinii publicznej. Jest ono bardzo wyraźnie widoczne w kontekście politycznego sporu wokół Trybunału Konstytucyjnego. Metaforycznie rzecz ujmując, można powiedzieć, że społeczeństwo (de facto: podzielone na elektoraty) tak tańczy, jak mu partia zagra. 


Dowodem niech będą dane CBOS na temat społecznych ocen Trybunału Konstytucyjnego w rozbiciu na elektoraty partyjne (do analizy wybrano tylko PiS i PO).

 

 Zestawione w powyższej formie (okres 2014-2017) sugerują cztery istotne momenty w procesie kształtowania się opinii publicznej w tej kwestii:

1) okres neutralny (2014) - faktyczny brak medialnego czy politycznego dyskursu nt. TK, poza medialnymi wzmiankami o charakterze informacyjnym. W obu elektoratach zdecydowanie przeważają pozytywne opinie o TK.

2) I połowa roku 2015 - pierwsze, choć pojedyncze głosy krytyki (np. ze strony kandydata w wyborach prezydenckich Andrzeja Dudy) działań Platformy Obywatelskiej wobec TK. Maleje aprobata dla TK po stronie wyborców PiS, natomiast wśród zwolenników PO utrzymuje się na względnie podobnym poziomie.

3) przełom lat 2015/2016 i kolejne miesiące - funkcjonowanie w przestrzeni publicznej dwóch sprzecznych i wzajemnie się wykluczających, partyjnie zdeterminowanych dyskursów o TK. W elektoracie PiS zaczynają przeważać oceny negatywne, a ich apogeum obserwujemy w grudniu 2016 roku, tuż przed zmianą na stanowisku Prezesa TK. W elektoracie PO wciąż dominują oceny pozytywne, choć ich siła słabnie z miesiąca na miesiąc.

4) styczeń 2017 - zmiana partyjnej argumentacji w efekcie zmiany na stanowisku Prezesa TK. To wydarzenie, które miało fundamentalny wpływ na opinię publiczną, a faktycznie na proces kontrastowania opinii wedle kryterium preferencji partyjnych. Już w styczniu 2017 politycy PiS zmienili swój ton i treść narracji o TK. Wcześniej jawnie delegitymizowany Trybunał, teraz staje się gwarantem bezstronności, co można wyczytać np. ze słów J. Kaczyńskiego:

To kwestia interpretacji. Wielokrotnie mówię, że ostateczna decyzja będzie należała do TK. Nie mam wątpliwości, że to zostanie zaskarżone do Trybunału, a jaki będzie jego wyrok? Tego nie wiem. My spróbujemy i będziemy przekonywać Trybunał, że to zgodne z Konstytucją, że zasada niedziałania prawa wstecz w tym wypadku byłaby źle interpretowana (źródło).

To powoduje zmianę dotychczasowego trendu wśród wyborców PiS. Między grudniem 2016 a styczniem 2017 rośnie liczba pozytywnie ustosunkowanych do TK (z 19% do 36%) i maleje liczba jego krytyków (z 60% do 39%).

Dokładnie odwrotna sytuacja ma miejsce wśród zwolenników PO: maleje liczba ocen pozytywnych (z 45% do 21%), a rośnie odsetek ocen negatywnych (z 28% do 59%).

 

Wniosek z tego jeden: to dyskurs partyjny dostarcza argumentów i kryteriów oceny zjawisk politycznych, w myśl zasady, że intencją wypowiedzi politycznych nie jest informowanie o realnej rzeczywistości, lecz jej kształtowanie. Zatem zostawię pytanie bez odpowiedzi: czy demokracja to wolny rynek idei, czy może pluralizm propagandy?