Jak się człowiek czymś interesuje, a nie jest ciemnym ludem,
to potrafi kojarzyć fakty. Czytając niektóre wypowiedzi o tym, dlaczego słuszny
wybór jest tylko jeden, przypomniały mi się podobne „kwiatki” z przeszłości.
Najpierw jednak spróbuję opisać sposób, w jaki niektórzy
politycy postrzegają zwykłych obywateli.
Są dwa rodzaje perswazji w publicznym języku. Perswazja to
rzecz wcale nie taka brzydka, oznacza wszak „przekonywanie”. Na co dzień
przecież perswadujemy, czasem nawet próbujemy komuś coś wyperswadować.
Przekonujemy, że coś jest lepsze od czegoś innego, namawiamy, by ktoś postąpił
tak, jak chcemy albo nakłaniamy kogoś, by powstrzymał się od jakiegoś
działania.
Ale nie każdy akt perswazyjny jest etycznie i moralnie
neutralny.
Rodzaj pierwszy – perswazja o znaku dodatnim, gdzie
ożywia się aktywność i samodzielność odbiorcy, prawo do własnego osądu i
decyzji. Ten, kto
perswaduje, ukazuje jedynie możliwości wyboru. Co ważne, choć jest subiektywny i jego
działanie jest intencjonalne, to uznaje wolność i racjonalność odbiorcy.
Decyzję ostatecznie podejmuje odbiorca.
Rodzaj drugi – perswazja o znaku ujemnym. Śmiało można ją utożsamić z
manipulacją, a więc najbardziej radykalną formą władzy. Oznacza sytuację, gdzie
planowany lub faktyczny wpływ społeczny ma tłumić samodzielność odbiorcy,
którego rola ma być bierna, możliwa do manipulowania. Nadawca odbiera
adresatowi swojej wypowiedzi prawo do autonomicznej decyzji, postrzegając go za
istotę ubezwłasnowolnioną.
Przykładów mamy sporo, a skoro znowu kampania wyborcza, to
mamy ich więcej. Joachim Brudziński już sufluje swoim wyborcom, by nie
zwracali swojego wzroku ku pewnym kandydatom…
„BRUDZIŃSKI O KORWINIE I KUKIZIE: Przestrzegam wyborców, którzy dali sobie wmówić, że jeden i drugi są kandydatami antyestablishmentowymi. Dzisiaj głos oddany na nich jest wyciągniętą pomocną dłonią do Bronisława Komorowskiego. Jeżeli ktoś chce, żeby na jego plecach Komorowski wbiegł do pałacu prezydenckiego, niech głosuje na Kukiza i Korwina. Oni są pomocnikami Komorowskiego. Obniżają szanse jedynego kandydata, który ma szansę wysłać prezydenta z Belwederu na polowanie”. (źródło: 300polityka.pl)
W roku 2011 liderzy PO przekonywali, że głos na małe partie
(Ruch Palikota) to osłabianie Platformy w starciu z PiS. Przedstawiciele PiS z
kolei serwowali zgoła odmienną wykładnię (w której wyjaśnił też, dlaczego nie
należy popierać partii PJN).
Tu Jarosław Kaczyński:
„Każdy, kto dziś oddaje głos na Platformę Obywatelską, a nie na Prawo i Sprawiedliwość głosuje w istocie za tym, żeby Palikot rządził Polską (…). Nie marnujcie głosów na różne małe formacje, bo pomożecie w ten sposób Tusko-Palikotowi”
Rok 2014. Obawy nie ustały, tym bardziej, że „niedoinformowany” wyborca
znowu mógł wybierać spośród „dobrych” i „lepszych” formacji (Solidarna Polska,
Polska Razem):
"Nie marnujmy głosów na tych, którzy nie mają szans i tak naprawdę ani programów, ani niczego poza osobistymi ambicjami kilku osób" (źródło: www.polskieradio.pl)
I jeszcze jeden przykład. Tym razem przekaz PO z 2011 roku. W skrócie:
"Nie głosuj na PiS, bo przecież głosujesz na kiboli":
Aż boli.
Wyborco! Włącz mózg! Głosuj na kogo zechcesz. Ale najpierw
zadaj sobie pytanie:
- czy wiesz ilu kandydatów startuje w tych wyborach?
- co wiesz o każdym z nich? Czy słyszałeś choćby jedną
wypowiedź?
- czy i dlaczego uważasz, że to dobry kandydat?
Myślenie nie boli.
Zobacz źródło |