Jednym z newsów dnia była informacja o prezydenckim projekcie ustawy o kredytach walutowych (pomoc dla tzw. "frankowiczów"). Co do istoty całkiem sensowny i przemyślany pomysł. Widać, że jest efektem dłuższej refleksji szerszego grona ludzi. Nawet liderzy opozycji nie mówią z miejsca, że słaby, ale że interesujący. I co na to "frankowicze"? Że zostali oszukani. I słusznie.
Bo w kampanii rzeczywiście usłyszeli, że przewalutowanie będzie po
kursie z dnia zaciągnięcia kredytu, tymczasem w przedstawionym projekcie
kurs ma być inny, choć w zastosowanej nomenklaturze - "sprawiedliwy". W
kampanii mówi się wiele rzeczy, najczęściej obiecuje się sprawy
nieprzemyślane w myśl logiki "jakoś to będzie". Ale gdyby ówczesny
kandydat Andrzej Duda zaproponował w kampanii zaprezentowany dzisiaj
projekt i zainicjował publiczną debatę nad jego szczegółami, to dzisiaj
zyskałby tylko wiarygodność (w tej akurat sprawie).
Podobnie było z walczącym o reelekcję Bronisławem Komorowskim. Najpierw "wypuszczono" spot wyborczy pt. "Dobry start dla młodych" (co sugerowało, że w obozie ówczesnego prezydenta toczy się jakaś pogłębiona refleksja nad poprawą losu tej grupy społecznej), a zaraz po tym młodzi dowiedzieli się, że receptą na poprawę tego losu jest kredyt i zmiana pracy.
Powiem tak: najpierw praca, potem marketing. Najpierw produkt, potem opakowanie.
Podobnie było z walczącym o reelekcję Bronisławem Komorowskim. Najpierw "wypuszczono" spot wyborczy pt. "Dobry start dla młodych" (co sugerowało, że w obozie ówczesnego prezydenta toczy się jakaś pogłębiona refleksja nad poprawą losu tej grupy społecznej), a zaraz po tym młodzi dowiedzieli się, że receptą na poprawę tego losu jest kredyt i zmiana pracy.
Powiem tak: najpierw praca, potem marketing. Najpierw produkt, potem opakowanie.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz