Przyszłość demokracji na świecie bywa coraz częściej przedmiotem poważnych naukowych dyskusji. W ich toku konfrontowane są dwie, poniekąd sprzeczne, wizje. W pierwszej – bardziej optymistycznej – podkreśla się fakt, że w ostatnich dekadach coraz więcej ludzi krytykuje demokrację w swoim kraju, jednakże – paradoksalnie – stanowi to argument za tezą o jej niezagrożonym trwaniu. Skoro obywatele mogą wyrażać swoje niezadowolenie, a mimo to system polityczny funkcjonuje nadal, to nie ma lepszego dowodu na stabilność systemu. Druga interpretacja ma bardziej pesymistyczny wydźwięk. W jej ramach mówi się o upadku, erozji, recesji czy wręcz o "początku końca demokracji".
Niezależnie od tego, którą wersję uznamy za bardziej realistyczną, trudno nie dostrzegać problemu. Demokracja to bowiem taki system polityczny, który ma - mówiąc metaforycznie - wbudowany mechanizm autodestrukcji. Jest więc tak stabilna, jak stabilne są jej społeczne podstawy. Jak wiadomo, czynniki decydujące o legitymizacji mogą mieć rozmaitą naturę, od instytucjonalnych i socjoekonomicznych po kulturowe właśnie (do których należą postawy elit politycznych oraz dominujące wzory kultury politycznej wszystkich członków społeczeństwa). Ostatnio nie można zapominać o uwarunkowaniach geopolitycznych, co trafnie dostrzegają teoretycy demokracji, jak Marc Plattner, który pisze, że:
"w świecie podzielonym na strefy wpływów zdolność państwa do kroczenia ścieżką demokratyczną będzie zdeterminowana przez jego międzynarodowe sojusze oraz geografię”, a „los demokracji w krajach postkomunistycznych zależeć będzie od tego, po której stronie granicy między Rosją a UE się ostatecznie znajdą”.
Demokracja nie jest dana raz na zawsze. Nie jest ostatnim etapem społecznej ewolucji, nie jest nieuchronna. Przyjmując koncepcję konsolidacji, powinniśmy - choćby teoretycznie - założyć możliwość "dekonsolidacji". Jeśli ludzie nie chcą mieć demokracji, to - wcześniej czy później - nie będą jej mieli. I nie mam tu na myśli aktualnej sytuacji politycznej w Polsce, a raczej pewien klimat opinii na świecie.
Dziś można już wskazać szereg dowodów potwierdzających kryzys legitymizacyjny współczesnych demokracji. Obywatele wielu skonsolidowanych demokracji stają się bardziej nieufni wobec wartości, jaką jest demokratyczny system polityczny. Są oni w coraz mniejszym stopniu przekonani, iż to, co robią ma realny wpływ na politykę i dlatego rośnie ich skłonność do wyrażania poparcia dla innych – autorytarnych – modeli rządzenia.
Na wykresie znajduje się procent odpowiedzi "jest zdecydowanie ważne ("10" w skali 1-10), by kraj, w którym mieszkam rządzony był w sposób demokratyczny". Dla porównania różnych kultur politycznych zestawiłem dane z Polski, USA i Holandii.
WYJAŚNIENIE 1:
Istnieje różnica między legitymizacją demokracji jako wartości i oceną sposobu, w jaki demokracja w danym kraju funkcjonuje. Wykres potwierdza erozję "wiary" w demokrację jako wartość. I właśnie dlatego problem jest poważniejszy.
WYJAŚNIENIE 2:
Ktoś może zapytać: "czym w owym badaniu jest w ogóle demokracja?". Rzeczywiście, napotykamy klasyczny problem w badaniach ankietowych. Opinia publiczna, którą diagnozowano, ze pewnością nie była w pełni oświecona (w znaczeniu, którego używał John Zaller), a ankieter nie wykładał respondentom określonej definicji "demokracji". Ale możemy wykorzystać wiedzę na temat metodologii badawczej, aby rozwiać pewne wątpliwości. Wiemy o wpływie kolejności pytań w kwestionariuszu na odpowiedzi respondentów. Chwilę wcześniej zadano pytanie treści: "Opiszę teraz różne typy systemów politycznych. Proszę powiedzieć, co Pan(i) myśli o każdym jako o sposobie rządzenia naszym krajem. Czy uważał(a)by go Pan(i) za bardzo dobry, raczej dobry, raczej zły czy też zły sposób rządzenia naszym krajem?". Możliwe odpowiedzi do wyboru wyglądały następująco:
Teraz wiemy (przynajmniej) czym demokracja nie jest w rozumieniu autorów badania.
WYJAŚNIENIE 3:
Nie chodzi tylko o to, że młodzi są mniej przywiązani do idei demokracji niż starsi obywatele. Trzeba powiedzieć inaczej: współcześni obywatele są do niej mniej przywiązani. Okazuje się bowiem, że dzisiejsi 20-latkowie cenią demokrację w o wiele mniejszym stopniu niż 20-latkowie 20 lat temu...