poniedziałek, 29 czerwca 2015

Czwarta faza mediatyzacji

Relacje między sferą polityczną i medialną są we współczesnej demokracji bliższe i wzajemnie bardziej zdeterminowane niż kiedykolwiek w historii. Rozwój środków masowego przekazu sprawił, że politycy zyskali niebagatelne narzędzie wykorzystywane w komunikacji z wielomilionowym społeczeństwem, z biegiem czasu – coraz bardziej do polityki zniechęconym, apatycznym, a jednocześnie mniej zainteresowanym i w konsekwencji mniej poinformowanym. Przez to też mniej wymagającym.

Zjawisko to, zwane mediatyzacją polityki, w ciekawy sposób przedstawił szwedzki medioznawca Jesper Strömbäck, który w opisie zmieniających się stosunków na linii media-polityka dokonał swoistej periodyzacji, wskazując na cztery fazy mediatyzacji. Każda z nich odznacza się innym – coraz mniejszym – zakresem niezależności polityki od logiki medialnej.

W pierwszej fazie media masowe stanowiły najważniejsze źródło informacji o polityce oraz główny kanał komunikacji politycznej. W praktyce przekazywały treści niemal w pełni zgodne z intencją podmiotu politycznego.

W kolejnej fazie, stawały się coraz bardziej niezależne od instytucji politycznych i rządowych, a procesem informacyjnym zaczęła kierować raczej logika medialna niż polityczna.

Faza trzecia oznacza, że instytucje oraz polityczni aktorzy potrafią się przystosowywać (adapt) do nowej logiki mediów i wyznaczanych przez dziennikarzy „standardów publikowalności”, a jednocześnie wciąż maleje zakres niezależności polityki od „świata mediów”. Między trzecią i czwartą fazą w zasadzie zacierają się granice między „światem mediów” a „światem rzeczywistym”, co w gruncie rzeczy coraz częściej pozostaje poza świadomością polityków.

W ostatniej – czwartej – fazie polityczni aktorzy przyjmują już jako własne (adopt) zasady logiki medialnej i standardy decydujące o medialnej atrakcyjności, pozwalając im stać się immanentną częścią polityki i rządzenia.

W praktyce oznacza to tyle, że motywem istnienia w polityce przestała być potrzeba rozwiązywania problemów społecznych, realizowania programów (albo strategii, jak kto woli) czy spełniania wyborczych obietnic, a stała się chęć bycia popularnym, rozpoznawalnym, znanym. Co, a raczej jak powiedzieć, żeby wzbudzić falę komentarzy? Gdzie, z kim lub z czym (np. na głowie) wystąpić, aby zwrócić uwagę głównych mediów? Niektórzy są już w tym perfekcjonistami.




To jeszcze nie znaczy, że cała nasza polityka (i wszyscy aktorzy ją tworzący) funkcjonują wedle logiki czwartej fazy mediatyzacji, ale że w tym kierunku zmierzamy. I szans na odwrót nie widać.


Brak komentarzy :

Prześlij komentarz