Cieszy przede wszystkim to, że pierwsze godziny istnienia
bloga owocują pierwszymi wymianami opinii. Właśnie dlatego warto widzieć szerszy
kontekst całego projektu.
//Swoją drogą – zachęcam do dyskutowania i kontestowania czy
to w komentarzach, czy na profilu FB//
Blogiem świata się nie zmieni, o czym mowa tu już była.
Zresztą trudno sobie wyobrazić świat, w którym wszyscy są ekspertami od
wszystkiego. Każdy rzetelny obserwator życia społecznego wie, że ludzie różnią
się pod względem zasobów wiedzy na różne tematy. Tak było, jest i będzie. Nie
należy więc oczekiwać, iż to rozwarstwienie wiedzy zostanie kiedyś zastąpione jakąś
egalitarystyczną utopią. Przeciwnie. Jest ono funkcjonalne.
Ludzie różnią się więc nie tylko w zakresie wiedzy, ale i
kapitału społecznego, zainteresowania sprawami publicznymi i dlatego zupełnie
naturalne jest, że jedni wybierają drogę aktywisty, inni mają dobrą orientację
w polityce, ale funkcjonują w sferze prywatnej, a jeszcze inni wchodzą w rolę „człowieka
z ulicy”, dla którego sfera szeroko rozumianej polityki wydaje się obojętna, a
nawet wroga.
Jest taki ciekawy esej Alfreda Schütza pt. Światły obywatel. To tam Schütz opisał
trzy idealne typy obywatela:
1) typ eksperta,
2) typ człowieka z ulicy
3) typ światłego obywatela.
Pierwszy z nich ma szczegółową wiedzę z wąskiej dziedziny, a
jego opinie nie są wynikiem zgadywania czy luźnych przypuszczeń. Drugi –
dysponuje użyteczną wiedzą z różnych zakresów, lecz jest to wiedza szczątkowa.
Wiele swoich decyzji podejmuje pod wpływem emocji. Często wydaje nam się, że
znamy się na wszystkim, np. na polityce właśnie. Nie potrafimy sobie jednak
wyobrazić i uświadomić wszystkich mechanizmów nią rządzących. W gruncie rzeczy,
to eksperci, powinni tę wiedzę upowszechniać, ale czy zawsze jest to w ich
interesie?
I wreszcie ostatni typ – światłego obywatela. To złoty
środek, ale wymagający. To inaczej obywatel, który stara się być dobrze
poinformowany. To osoba ciekawa świata, gotowa podejmować wyzwania jego
reformy, a zarazem zdolna do formułowania krytycznych sądów o jego stanie. W
naukowym dyskursie często mówimy „krytyczny obywatel”. Krytykuje nie dlatego,
że „zna się na wszystkim”, ale dlatego, że troszczy się o wspólne dobro, a
dodatkowo sam szuka i proponuje różne rozwiązania.
Jakość demokracji zależy od tego, jak wielu jest takich
obywateli.
Pytanie tylko, na ile
mają oni warunki do „reprodukcji”… Na ile w praktyce możliwy jest scenariusz: „Nie
mam na kogo głosować, więc sam startuję”?
Niestety, barier dla uczestnictwa jest wiele. Często zbyt
wiele, aby wynagrodzić koszty ponoszone przez „kandydatów na światłych
obywateli”. Pokażę tylko cztery, choć jest ich więcej:
- system finansowania partii politycznych – to on powoduje,
że w podziale mandatów liczą się największe marki (choć jest to problem
najmniejszy, gdyż same sobie wypracowały taką pozycję);
- sposób kształtowania list wyborczych, gdzie decydujący
głos ma partyjne kierownictwo. Trudno być niezależnym na partyjnej liście;
- mediatyzacja polityki – przykład: dlaczego w debacie
przedwyborczej najczęściej występują przedstawiciele jedynie partii
parlamentarnych? Ile czasu antenowego poświęca się tym partiom także poza
kampanią wyborczą?
- styl uprawiania polityki, który "odpędza" od polityki potencjalnych
wartościowych kandydatów, którzy mają merytoryczny potencjał, ale brak im
wyrobienia w partyjnych gierkach. On też
zniechęca obywateli do polityki w ogóle, ale o tym przy innej okazji.
A zatem różnica między „chcieć” a „móc” jest w tym przypadku
bardzo istotna.
W NASTĘPNYM WPISIE: Czego nam wolno oczekiwać od polityków?