poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Dlaczego nie zasłużyliśmy na lepszych polityków?


Elity. Elita władzy. Elita polityczna. Czy to w jakimkolwiek sensie zobowiązuje? 


Czasem daje się słyszeć głosy, że krytykowanie polityków to działanie daremne i - dodatkowo - pozbawione sensu. Wszak mamy polityków, jakich sobie wybraliśmy. Skąd więc ma wynikać nasze prawo do wątpienia w racjonalność zwykłego obywatela-wyborcy? Niektórzy mówią, że podnoszenie tych kwestii w debacie publicznej zakrawa o niańczenie dorosłych ludzi, a to już - innym dorosłym - nie przystoi.


A gdyby tak zaprzeczyć "dogmatowi", że "macie takich polityków, na jakich zasłużyliście"? Bo niby dlaczego? Już wspominałem o tym, jak różne społeczne i polityczne mechanizmy (finansowanie partii, system medialny, ordynacja wyborcza) determinują ostateczny wynik wyborów. A poziom kontroli wyborczych zachowań obywatela jest wprost proporcjonalny do poziomu ograniczenia jego racjonalności. Nikłe zainteresowanie, słaba orientacja, niedostateczna wiedza, zewnątrzsterowność, uleganie emocjom - wszystko to wzmaga skuteczność socjotechniki. Stąd prawo do krytyki.


To, że krytykujemy klasę polityczną nie zwalnia nas jeszcze z przymykania oczu na jakość samych obywateli. Warto mieć to na uwadze.


Z drugiej strony, trzeba postarać się, aby owa krytyka była czymś więcej niż zwykłym utyskiwaniem na wszystko "człowieka z ulicy". To jego życiowa filozofia zakłada, że na politykach ciążą większe oczekiwania niż na zwyczajnych ludziach. Ona również sprzyja utrwalaniu się negatywistycznego obrazu elity politycznej w świadomości społecznej. Obrazu, który niekoniecznie musi mieć wiele wspólnego z rzeczywistością. Polityka - dzięki mediom - dzisiaj jest bowiem zdecydowanie bardziej transparentna, dlatego przekonanie o amoralności polityków być może jest tylko złudzeniem. Ryzykownym byłoby jednak założenie, iż przywódcy zawsze charakteryzują się pozytywnymi cechami.


Krytyka jest więc uzasadniona, potrzebna i funkcjonalna, a więc pozytywna. Jest wyrazem obywatelskości społeczeństwa. Problemem może być jednak to, że bywa niedostatecznie słyszalna (dla szerszej publiczności, tj. społeczeństwa) i słuchana przez swoich adresatów (polityków). 


Jednakże tym, co szkodzi najbardziej, jest brak (lub słabość) instytucji, które umożliwiałyby, a także wymuszały ustosunkowanie się polityków do formułowanych zarzutów. To także pytanie o to, kto dzisiaj socjalizuje obywatela. Nie konsumenta, ale Obywatela. Rodzina, szkoła, uniwersytet, media masowe? Czy jako instytucje kulturotwórcze: są czy nie są odpowiedzialne za kształtowanie bardziej refleksyjnego postrzegania rzeczywistości?


Elitarność tak zwanej klasy politycznej wynika przede wszystkim z pozycji, jaką politycy zajmują w strukturze każdego społeczeństwa i z którą wiąże się prawo do  podejmowania kluczowych decyzji władczych. Czy z faktu zajmowania najwyższych pozycji w strukturze władzy płyną jakieś zobowiązania? A jeśli tak to jakie? 


Większość z nierozwiązanych tu kwestii będzie przedmiotem kolejnych wpisów. Zapraszam do lektury, ale i do dyskusji.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz