piątek, 4 września 2015

Żurnalokracja

Jedna wersja głos tak: "Szeroki front ludzi, którzy kochają polską wolność".

Inna: "Tacy są Polacy".

Kolejna: "Człowiek ma prawo do ewolucji poglądów".

I jeszcze jedna: "Platforma zawsze słynęła z tego, że jest otwarta. Przez kilkanaście lat bardzo wiele osób do niej przychodziło i się świetnie czuły".

Sęk w tym, że są to opinie polityków.

W polityce, tzn. w wideopolityce, każdy ruch musi mieć swoje uzasadnienie. Swoją interpretację. Walka toczy się na interpretacje. My mamy swoją, oni mają swoją. Wygrywa ten, kto będzie bardziej obrazowy, przekonujący, emocjonalny. A nade wszystko ten, kto przekona większą grupę liderów opinii - dziennikarzy.

Można bowiem postawić tezę, że demokracja przeradza się dziś nie tyle w sondażokrację (podejmowanie decyzji motywowane społecznymi nastrojami ujawnianymi w sondażach opinii publicznej), co w "żurnalokrację", a więc dążenie do tego, by w pierwszej kolejności przypodobać się elitom symbolicznym: dziennikarzom, publicystom, komentatorom życia politycznego.

Zjawisko to było widoczne chyba najwyraźniej w komentarzach po dwóch debatach prezydenckich (TVP, TVN) w maju br. Byli ci, którzy dowodzili zwycięstwa Dudy, i ci, którzy przekonywali do wygranej Komorowskiego. Jedni typowali wynik 4:0, inni 0:4.

Jest taka psychologiczna tendencja każdego z nas, która powoduje, że w ocenie obserwowanych wydarzeń najczęściej jesteśmy stronniczy. Faworyzujemy "swoich". Nie dotyczy to wyłącznie polityki, ale wszystkich dziedzin życia. Dziś wieczorem również, polscy i niemieccy kibice będą mieli okazję się o niej przekonać, obserwując pracę sędziego w meczu piłki nożnej. Jedni powiedzą: "oczywiście, był faul", inni "absolutnie, nic nie było". Słuchając jednak komentarzy politycznych, tych sprzecznych interpretacji, tych argumentów na rzecz jednej czy drugiej opcji politycznej, nasuwa się pytanie: czy obiektywizm jest jeszcze wartością w świecie dziennikarstwa? Czy można oddzielić fakty od opinii? Czy nie jest tak, że bardziej ceniony jest subiektywizm dziennikarza? Jego opinia, pogląd, stanowisko?

Giovanni Sartori w tej małej skarbnicy wiedzy o współczesnych społeczeństwach, jaką jest "Homo videns" pisze:

"Dzisiaj suwerenny naród zazwyczaj "wyraża sądy" w zależności od tego, jaką opinię podpowie mu telewizja (...). To nieprawda, że telewizja ogranicza się do odzwierciedlania zmian zachodzących w społeczeństwie i w jego kulturze. W rzeczywistości telewizja odbija zmiany, które w dużym stopniu sama popiera i inspiruje".

Ale czasem politycy podejmują decyzję, formułują dla niej interpretację (by była jednoznaczna) i... zostają sami na placu boju. Nikt lub niewielu przychodzi z odsieczą. Bo choć są i takie głosy: "Mnie to cieszy. Dobry, merytoryczny ruch, jeden z najlepszych posłów" (Janina Paradowska, TOK FM), to klimat opinii wokół "poszerzania skrzydeł" Platformy Obywatelskiej wytwarzany przez żurnalistów jest chyba niezgodny z intencją pomysłodawców tego przedsięwzięcia.

O, choćby te opinie, z dzisiejszej "Gazety Wyborczej":

"Miały to być nowe twarze PO, ale to twarze stare; przypominają to, co kiedyś było. (…) Nie wiem, po co ma się zmienić Jarosław Kaczyński, czyżby pani premier chciała go przyjąć w swoje szeregi? (…). Czyżby Platforma chciała zbudować w swojej formacji opozycję czy też rząd Jarosława Kaczyńskiego na uchodźstwie (…). W trudnej sytuacji jest Stefan Niesiołowski, który nie szczędził gorzkich słów, mówił, że jak jakiś Dorn będzie chciał wejść do Platformy, to on „rzuci się rejtanem”. Pod adresem przybyszy do PO z innej planety mówił „kanalie, hipokryci”. Chyba teraz będzie się gryzł w język".


„Można by rzec, że to lisi manewr, gdyby te lisy nie były nieco wyliniałe. Wyciągając rękę do Dorna i Napieralskiego, Platforma w istocie ratuje ich od politycznego niebytu. (…) Gdy Tusk robił transfery, PO miała poparcie na poziomie 40 proc. i szeroki elektorat. Dziś, gdy ma problemy z mobilizacją twardego elektoratu, może się okazać, że straci część wiernych wyborców. Dla nich przyjęcie na listy jednego z głównych aktorów IV RP, który inteligentów nazywał „wykształciuchami”, a lekarzy chciał „brać w kamasze”, może być nie do zaakceptowania. Mogą uznać to za dowód kompletnego pogubienia się PO i Ewy Kopacz”.

Cytaty za: http://300polityka.pl/live/2015/09/03/w-piatkowej-gw-olejnik-i-grochal-miazdza-po-za-napieralskiego-i-dorna-paranoja-wyliniale-lisy-rzad-kaczynskiego-an-uchodzstwie/

Doprawdy, nie jest łatwo przewidywać konsekwencje wszystkich swoich działań... 


Zobacz źródło

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz