Mediatyzacja powoduje jednak, że ważniejsze staje się to, co najmniej istotne. Kto z kim, kogo nie lubi, jak bardzo nie lubi i dlaczego nie chce go widzieć. Temat zastępczy zamiast efektu. Ale kupujemy to, jak kota w worku, bo na rynku politycznym nikt nic innego ie oferuje. Produkt bez żadnej gwarancji za najniższą cenę. Płacimy niewiele, swój głos, za który dostajemy cuda, różne Irlandie, Japonie i trzy miliony mieszkań.
Ma rację Giovanni Sartori, kiedy pisze, że telewizja niszczy politykę. Zaszczepia w politykach destrukcyjny pęd do bycia widocznym, choćby przez chwilę. Taka polityka, "podgrzana" - jak pisze - wywołuje i podsyca problemy, na których rozwiązanie nie ma żadnego pomysłu.
3 grudnia 2014. Od wyborów samorządowych minęły zaledwie trzy dni. Kto dziś jeszcze pamięta, o co toczył się podstawowy spór tej kampanii... Sfałszowane czy nie? Szaleńcy czy też nie?
Odpowiedzialność. Ważna rzecz. W polityce zapomniana. Słowo raczej pomijane. Czy polityk może mieć coś na sumieniu? Może nawet "krew na rękach"? A może wybiera po prostu mniejsze zło, stąd należy mu się zawsze rozgrzeszenie?
Nie należy się. Polityk jest odpowiedzialny ZA coś. Za to, co mówi, że zrobi. Ale też PRZED kimś. Przed tysiącami wyborców i milionami Obywateli.
Odpowiedzialność to nie tylko powiedzieć, że ktoś sfałszował wybory. Odpowiedzialność oznacza doprowadzić sprawę do końca. Słać protesty wyborcze, monitorować i wreszcie najważniejsze - podać do publicznej wiadomości (bo wyrok sądu za dwa lub trzy miesiące nie musi być słyszalny w takiej skali), gdzie i co było "nie tak". Być odpowiedzialnym to nie wystarczy powiedzieć "nic się nie stało". Nie wystarczy też złożyć do sądu pozew wobec politycznego przeciwnika za słowa o fałszowaniu wyborów. Odpowiedzialność do pokazać, gdzie i co było "nie tak" oraz podjąć - widoczne dla społeczeństwa - kroki, które zapobiegną podobnej sytuacji w przyszłości.
A jak będzie? Zobaczymy. Historia pokazuje, że poprzestaniemy tylko na tym co "widoczne dla oczu".
Skaczemy od tematu do tematu, przez wiele tygodni czasem dyskutując o czymś bez konkluzji. Jak na początku tego - tragicznie rozpoczętego - roku. To wówczas politycy wszystkich opcji "poczuli krew" i rzucili się do mediów z propozycjami poprawy bezpieczeństwa na polskich drogach. Wszyscy nagle uprzytomnili sobie, po której stronie trzeba stanąć, kogo trzeba bronić. Ileż emocji było w tych wystąpieniach. Mówiono o "bandytach" na drogach. Posłowie Solidarnej Polski spróbowali nawet zorganizować w Sejmie konferencję prasową pod "mrożącym krew w żylakach" tytułem: "Zero tolerancji dla pijanych bydlaków"...
I co poza tym? Nic. Kompletnie nic. Zero konkretów. Bez odpowiedzialności za obywatela. Głośno jest wtedy, kiedy można się pokazać. A potem, kiedy "wałkujemy" już kolejny temat, kogo obchodzą "stare sprawy"?
Ciekawe czy za tydzień lub dwa będziemy jeszcze "wałkować" temat wyborczych fałszerstw? Oby odpowiedzialnie...
Zobacz źródło |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz